Profil użytkownika novacausekey

W drodze (2012)

Podobno książka jest cudna. Wciąż mam ją na liście "koniecznie przeczytaj", nawet po tym jak obejrzałem ten słabiutki film.

Dom wariatów (1984)

Szalony film. Szalenie klimatyczny film. Szalenie się cieszę, że go obejrzałem. Czy kiedyś będziemy jeszcze takie kręcić?

Serenity (2005)

Ocena naciągnięta ciut ze względu na piękny serial - film wyszedł taki sobie niestety.

Ambassada (2013)

Ja naprawdę rozumiem klimat i humor, jaki chciano tu uzyskać - to wyobrażenie zresztą mnie przyciągnęło. Ale nie wyszło.

Tylko kochankowie przeżyją (2013)

Jarmusch wypłukał niesmak, jaki pozostawił "Zmierzch". Naprawdę intrygujące te jego wampiry. Klimat. Świeżość.

Transcendencja (2014)

Nie jest to jakiś największy gniot, ale nisko lata ostatnio sci-fi. Świetny temat, film taki sobie. Zabrakło pomysłu, czegoś co wciągnie, pozwoli wejść w to.

Pod Mocnym Aniołem (2013)

Trzeba to przyznać: "mocny" w tytule nieprzypadkowo. Film bardzo mądry.

Plan ucieczki (2013)

Totalnie nie mój gatunek. Totalnie nie moja obsada. Ale właśnie zaskakująco mi się film całkiem podobał.

Czarownica (2014)

Ten film to przede wszystkim Angelina - jej kreacja została fajnie wymyślona od strony charakteru i wyglądu. Dobre, kiedy chodzi po głowie coś baśniowego.

Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie (2014)

Nie licząc kilku żartów ogólnie gniot. Najgorszy jest tak naprawdę nie brak ambicji (czasem można), a brak pomysłu.

Locke (2013)

Mam ogromny niedosyt filmów, których akcja toczy się w jednym miejscu. "Locke" nie tylko to oferuje, ale również wieje czymś świeżym, intrygującym.

novacausekey skomentował(a): novacausekey

Ona (9)

"Ex Machine" jeszcze nie oglądałem. A co do nudy w "Ona", wszystko zależy od gustu - ja lubię filmy, które płynął wolno, koncertują się na wnętrzu, mają niewiele akcji. (Nie tylko takie lubię, ale też takie.)
novacausekey skomentował(a): novacausekey

Niepamięć (7)

O rany, faktycznie zapomniałem o "Raporcie mniejszości". Wtedy faktycznie jest drugi. ;p
Rocky Horror Picture Show (1975)

Uważam ten film za dziwactwo kultowe, choć sporo osób nie obejrzy go do końca. Po ten nagrany w 1975 roku musical sięgnąłem ze względu na aktora, Tima Curry’ego, który grał też przerażającego klauna Pennywise’a w horrorze mojego dzieciństwa. To jest mieszanka science-fiction, musicalu i czarnej komedii. Film mocno śmieje się z kiczu amerykańskich filmów, a równocześnie sam ten kicz wynosi na całkiem nowe wysokości. Śpiewu i widoku Curry’ego tańczącego w pończochach nie zapomina się nigdy.

Wszystkie odloty Cheyenne'a (2011)

Warto go obejrzeć dla samej kreacji Penna – szalenie intrygującej postaci ekscentrycznego Cheyenne’a, który choć zdaje się być przeraźliwie spokojny i zdystansowany, niemalże obojętny, w rzeczywistości jest wielotonową atomówką pokrytą warstwą włosów, pudru i szminki. Chociaż w wielu momentach film rozśmieszył mnie do łez (jako przykład niech padnie, jak Cheyenne tłumaczy kobietom w windzie sekrety makijażu albo jak pyta swoją żonę "dlaczego Lady Gaga…?" po czym urywa, pokonany bezkresem rozczarowania), tak naprawdę to jest piękny i bardzo smutny obraz. Dużo w nim nostalgii, sentymentu do czasów minionych, do muzyki z tamtych lat.

Kontrolerzy (2003)

Dziwaków w tym filmie, nie brakuje – cała ekipa jest jakaś powykręcana. Jeden leje więcej keczupu niż ma frytek. Inny paląc fajki gardłuje do tamtego o szkodliwości fast foodu. Młodzik wciąż ślizga się na nowych butach. Béla zapala papierosa ogniem tak dużym, że przypala sobie brew, po czym zeruje jakąś gorzałkę i wsiada do kabiny maszynisty. Szofi paraduje w stroju misia. A Bulcsú, główny bohater, to wykształcony, utalentowany gość, który z jakiegoś powodu odrzucił życie na powierzchni, wybierając metro z którego nie wychodzi – tam pracuje, żyje, śpi. Ale to nie jest wyłącznie film dziwaczny. Jest też bardzo smutny, z jakąś taką podskórną mądrością.

Her (2013)

Her, mimo obecności aktorów bardzo popularnych (wspomniani Phoenix i Johansson, czy choćby Olivia Wilde), jest ambitny, bliższy produkcjom offowym. Reżyser unika zbędnego moralizowania, uproszczeń i tanich sztuczek, tworząc bardzo smutny, choć szalenie istotny film. Zupełnie nie rozumiem czemu dyskusje skupiają się na porównywaniu ludzi i maszyn, ciągle mam to wrażenie, że nie to jest ważne – to tylko tło, istotny element, ale nie znaczenie filmu. Tak naprawdę to nawet nie jest film o przyszłości (nie licząc samego systemu, gry komputerowej i kilku drobiazgów, ukazana rzeczywistość niedaleko odbiega od naszej), a o ludziach zablokowanych w teraz i wczoraj.